Volkswagen T-Cross 1.0 TSI 2019r.

WYJĄTKOWO DROGI MALUCH.

No i stało się. Po tym teście długo gryzłem się ze swoimi uczuciami. Stwierdziłem, że nie umiem opisać tego auta w samych superlatywach. Jak dla mnie, ma więcej minusów niż plusów. To pierwsze takie auto, o którym postanowiłem napisać dwa słowa. Zwykle negatywne odczucia zostawiałem dla siebie. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Szkoda, że padło na Volkswagena...

WPROWADZENIE:

Opisywany egzemplarz, który dostałem do testu, wyjechał z polskiego salonu 2 dni temu, a teraz na liczniku ma 500 km*. T-Cross, bo o nim dzisiaj mowa, to najmniejszy SUV z rodziny Volkswagena. Auto dzieli platformę MQB z VW Polo VI, ale jest od niego 58mm dłuższy (4108mm), z rozstawem osi 2551mm, zawieszony 175mm nad ziemią.  Nie czyni go to w żaden sposób przestronnym, ani funkcjonalnym (może w swojej klasie, chociaż tu też rekordów nie bije). To nadal auto miejskie. Dla kobiety wożącej dzieci do szkoły w granicach miasta. Sorry, ale ktoś, kto opisuje T-Crossa jako świetne ,,auto rodzinne", ,,pakowne" czy ,,funkcjonalne", nie ma równo pod sufitem. Nie mówiąc już o dalszej podróży na dłuższy wypad tym autem. Jest wiele aut, które są wyjątkowo przestronne, lub ich wnętrza są wręcz klaustrofobiczne, ale wszystko w swojej klasie. O Polo nie powiemy ,,auto rodzinne", choć VI generacja jest na prawdę sporo większa od poprzedniej. Crossover na bazie Polo również nie może być autem rodzinnym, bo...po prostu się nie da. Takie auto jest stworzone do innych celów. Owszem, zakupiony wraz z autem box dachowy potrzebny był właścicielowi na urlop.** Dzięki niemu, do auta zmieściły się walizki trzyosobowej rodziny na dwutygodniowy urlop, ale auto było wypchane po wszystkie brzegi. Nie było to komfortowe i raczej jednorazowe.

WYGLĄD ZEWNĘTRZNY:

Z zewnątrz przyglądałem mu się dosyć długo. O ile z przodu wygląda ładnie, bo pas przedni przypomina T-Roca i Tiguana, to na resztę auta jakby zabrakło pomysłu. Nie wspominając nawet o tylnej części auta, która jest po prostu brzydka. Te światła wzdłuż całej tylnej szyby jak w autach z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.
Takie jest moje odczucie, ale nie ma co na ten temat dyskutować. Jak się komuś podoba to jest ładny, a jak nie, to nie bardzo.😉 Seat Arona, który jest bliźniaczą konstrukcją, bazującą na T-Crossie, jest zdecydowanie ładniejszy niż pierwowzór, choć i tak wygląda, jakby ktoś na siłę chciał stworzyć crossovera. Nie wiem czego zabrakło w Volkswagenie. Może czasu... A może wręcz przeciwnie- został przekombinowany.

WNĘTRZE:

We wnętrzu jest po prostu jak w Polo. Z przodu wyjątkowo przestronnie i to już nie dziwi nawet w tej klasie, ale z tyłu wygospodarowano  przestrzeń tylko dla dwojga dzieci w wieku szkolnym (to też nie dziwi w aucie miejskim).
Bagażnik zmieści maksymalnie 455 litrów przy kanapie rozłożonej, kosztem miejsca na nogi z tyłu (kanapa jest przesuwana o 140mm). To prawie o 100 litrów więcej od Polo VI, i jak na tę klasę samochodu, jest bardzo dobrze. Gdy przesuniemy kanapę maksymalnie do tyłu, zmieści się też niezłe 385 litrów (podobnie jak w Golfie VII). Wykonanie wnętrza jest raczej przeciętne, z bardzo twardego tworzywa. Nie znalazłem tam nic miękkiego. Od góry deski do samego dołu, przez tunel środkowy, drzwi przednie, drzwi tylne oraz bagażnik. To klasa miejska, więc też nie ma się co czepiać. Poza tym jest ładnie. Typowe wnętrze współczesnego Volkswagena. Przemyślane i poukładane w zasięgu ręki.
Płaskie fotele (podgrzewane za dodatkowe 1360 złoych) z regulacją odcinka lędźwiowego (490 złotych) wyglądają, jakby były wygodne tylko na chwilę. Dalsza wyprawa to byłby koszmar. Podobnie jak na kanapie.
Myliłem się. Dość wysoki właściciel auta potwierdza, że dalsza podróż nawet na tak słabych, ,,miejskich'' fotelach nie jest męczarnią.

SILNIK, SKRZYNIA I ZAWIESZENIE:

Silnik pracujący pod maską, to trzycylindrowa jednostka TSI o pojemności zaledwie jednego litra, ale o mocy 115 KM od 5000 obr./min. (słabszy silnik w gamie ma 95 KM). Maksymalny moment obrotowy to 200 Nm w zakresie 2000-3500 obr./min.
Silnik współpracuje z 6-biegowym manualem, który już podczas pierwszej dalszej podróży** dał właścicielowi powód do zjechania z trasy do serwisu. Pedał sprzęgła stał się bardzo twardy, a pierwszy i trzeci bieg ,,wchodziły'' z wyraźnym oporem i zgrzytem. Usterka została szybko ,,poprawiona'' na miejscu, aby kontynuować podróż, ale nie została usunięta. Po powrocie do domu VW znów trafił do serwisu, ale do dziś jest ,,jakiś'' problem z biegami, które potrafią nawet ,, wyskoczyć''. Przyspieszenie od 0-100 km/h trwa ponad 10 sekund, a prędkość maksymalna z jaką pojedzie T-Cross z tym silnikiem to 193 km/h. Biorąc pod uwagę, że to auto do jazdy po mieście, to nie jest źle. Bryła auta oraz jego zawieszenie nie zachęcają do szybkiej jazdy autostradowej, oraz szybkiego pokonywania zakrętów, choć to znów tylko moje odczucie podczas testu. Właściciel nie narzekał ani na dynamikę, ani na spalanie. Przeszkadza tylko uciążliwy hałas podczas szybszej jazdy. Mocniejsze silniki (m.in. 150 KM) zostaną wprowadzone już wkrótce, ale 115 KM w zupełności wystarcza do sprawnego przemieszczania się po mieście, czy wyprzedzania na trasie. Zawieszenie (przód to układ MC Pherson, tył- konstrukcja wielowahaczowa) zestrojone jest miękko, przez co przechyla auto na zakrętach, a na następujących po sobie nierównościach potrafi hałasować, nawet dobijając na głębszych dziurach.

WYPOSAŻENIE:

Wersja wyposażeniowa opisywanego modelu nazwa się Life,  środkowa z trzech. Cena zaczyna się od 73890 złotych (ze słabszym silnikiem benzynowym) i już w standardzie jest dobrze, oczywiście jak na tę klasę samochodu.
Za tę cenę dostajemy m.in. obręcze aluminiowe Belmont 16" z oponami 205/60 R16 (17" wymagają dopłaty 1990 złotych) i zestawem naprawczym w bagażniku (koło dojazdowe wymaga dopłaty 520 złotych), relingi dachowe w kolorze czarnym,
światła do jazdy dziennej LED z funkcją automatycznego włączania i funkcją Comming/ Leaving Home, reflektory halogenowe (w tym egzemplarzu automatyczne reflektory LEDowe za 4810 złotych z funkcją automatycznego przełączania z drogowych na mijania i włączania podczas deszczu za kolejne 630 złotych) oraz tylne światła w technologii LED i centralny zamek zdalnie sterowany.
Dopłacono również do reflektorów przeciwmgłowych z funkcją statycznego doświetlania zakrętów (770 złotych), lakier szary ,,Limestone" metallic kosztował w tej wersji 2030 złotych.
We wnętrzu m.in. kierownica wielofunkcyjna w standardzie (dopłacono 690 złotych do kierownicy skórzanej), komputer pokładowy MFA Plus, elektrycznie ustawiane i podgrzewane lusterka boczne, 4 elektryczne szyby,
system radiowy Composition Media z sześcioma głośnikami, Bluetoothem do obsługi telefonu i funkcją App Connect (960 złotych), klimatyzacja manualna (tu dopłacono do dwustrefowej klimatyzacji z regulacją automatyczną Climatronic 1540 złotych), podłokietnik z przodu ze schowkiem, system start- stop z funkcją odzyskiwania energii podczas hamowania. Systemy bezpieczeństwa takie jak ESP- system stabilizacji toru jazdy z ASR, ABS, EDS, MSR, asystentem siły hamowania, asystent podjazdu na wzniesienia, kurtyny powietrzne z przodu i z tyłu, system wykrywający pieszych, system ,,Front Assist" z funkcją awaryjnego hamowania w mieście,
system ,,Blind Spot''- monitorowanie martwego pola wraz z asystentem wyjazdu z miejsca parkingowego i Lane Asist, sygnalizacja spadku ciśnienia w oponach, ISOFIX, ect.
Czujniki parkowania z przodu i z tyłu z wizualizacją na ekranie radia pomagają w mieście i wymagały dopłaty 2010 złotych. Po tym wszystkim cena robi się trochę niewygodna, a nie wspomniałem jeszcze o dywanikach, portach USB, macie do bagażnika i kilku innych pierdołach, za które również trzeba dopłacić.

PODSUMOWANIE:

Podsumowując: Volkswagen T-Cross to miejski Crossover, więc jak na swoją klasę jest wyjątkowo przestronny oraz dobrze wyposażony, ale tu kończą się plusy. Wnętrze jest wykonane z fatalnego tworzywa, ale z drugiej strony jest bardzo ładne i nie wygląda na tandetne. Takie są auta miejskie i tego też nie przeskoczymy. Wszystko byłoby super, gdyby nie cena. Ten konkretny egzemplarz wyjechał z salonu za ponad 90000 złotych (i nie jest to najdroższa opcja), a to skreśla jego plusy. Na wszystko można by przymknąć oko, gdyby cena była akceptowalna. Za te pieniądze T-Cross jest po prostu słaby... Seat Arona kosztuje tyle samo. Dla porównania, za podobne pieniądze można kupić auto kompaktowe koncernu VAG (Golf, Octavia, Leon), lub kompaktowego SUVa innych marek (np. Renault Kadjar, Nissan Qashqai czy Ford Kuga). W takim przypadku, ja osobiście obok T-Crossa przeszedłbym obojętnie.
*  W dniu testu 14 czerwca.
**Po teście, ale przed publikacją tego posta właściciel wyjechał  tym autem na urlop.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

VW Passat B5 FL 2005r. Powrót z wakacji bez stopów.

VW Golf 7 vs VW Passat B8 Auto Detailing

VW Passat B5 FL 1.9 TDI 2005r.

Volkswagen Passat B5FL 2005r. Awaria na urlopie...

Mercedes S320 CDI W220 2001r.

Skoda Kodiaq 2.0 TDI 2020 r.

Cennik 2024.👍

Volkswagen Passat B8 2.0 TDI 2016r.

Alpina B3 3.3 R6 2002 r.

Stłuczka Passata cz. II